Wiecie jaka miłość jest najpiękniejsza? Ta bezinteresowna. Kompletna i totalna. Czasem niezrozumiała, często wręcz absurdalnie nierozsądna. Ale wciąż płomienna, wciąż szalona. Czysta. Lojalna. Nasza miłość do Interu jest tą najpiękniejszą. Pomimo wielu zawodów wciąż zdecydowana większość z nas nie zawaha się stwierdzić: „jestem Interistą i zostanę nim do końca życia”. Mimo że rzeczywistość ma w sobie dużo brutalności i zwyczajnie nam, kibicom Interu, od kilku lat zwyczajnie daje w pysk - to dobry czas na weryfikację własnych uczuć. To sprawdzian wierności. Egzamin z dojrzałości.
Dość górnolotności, przynajmniej na chwilę. Dość głaskania po przyrodzeniach piłkarzy, którzy śmieją się z nas już w trakcie wychodzenia na murawę, jeszcze zanim zabrzmi gwizdek rozpoczynający mecz. Miniony sezon trzeba zaliczyć do przegranych, to żadne odkrycie. Cholernie przegranych. Kilka ostatnich lat przyzwyczaiło nas już do tego, że Inter pręży muskulaturę, a później spieprza w popłochach i tłumaczy się wolą walki później. Ale jednak zawsze jest to niemiła niespodzianka dla nas – naiwnych, ale wiernych kibiców. W okresie przygotowawczym cały zespół wygląda jakby zapieprzał na siłowni od rana do wieczora. Ale już w sezonie zasadniczym wygląda to nie na zapieprzanie, tylko na wpieprzanie. I to zdecydowanie nie żywności dietetycznej. Później trochę tłumaczeń, że w przyszłym sezonie piłkarze postarają się bardziej, trochę spamu o dawaniu z siebie wszystkiego, ogromnych aspiracjach i potencjale zespołu. Po kilku latach człowiekowi może się to wreszcie ulać, nie?
Jednym z dwóch konkursowych założeń tego felietonu jest podsumowanie minionego sezonu. Nie ukrywam, że takie kibicowskie podsumowania trochę mnie śmieszą. Przed meczem komentarze pod newsami zalane są formacjami i składami, które powinny wybiec na boisko. 4-4-2. 4-5-1. Mancini idioto zagraj wreszcie 4-2-3-1. Mazzarri betonie zmień to swoje 3-5-2. Shaqiri ma grać, Shaqiri ma nie grać. Icardi drewniany, Palacio bez formy, chuje czemu nie gra Puscas? Każdy wie najlepiej, każdy spędził życie na graniu w piłkę na najwyższym poziomie i każdy przecież obserwował przez cały tydzień piłkarzy na treningach. Ale ma być podsumowanie.
Inter zdecydowanie w tym sezonie coś od siebie dał. Czy dał radę, czy pewien fragment ciała – każdy doskonale wie. W komentarzach trzech na pięciu kibiców śmiało się swego czasu z „drużyny mistrzów” i życzyło sobie odejścia z klubu tych „starych, spełnionych, ale już wypalonych” grajków. Oto jak zagrali ich następcy:
Obronę zacznijmy od bramkarza. Handanović obronił kilka karnych, co jest niewątpliwym powodem do dumy. Ale poza tym raczej nie pokazał niczego szczególnego poza swoim łagodnym usposobieniem. W środku obrony kulawi ścigali się ze ślepymi. Vidić tak sobie, Juan tak sobie, Ranocchia - gdyby nie miał opaski kapitana na ramieniu - tak sobie. A że ją miał, to do dupy, bo opaska po Javierze Zanettim do jasnej cholery zobowiązuje. Boki obrony grały fantastycznie, szkoda tylko, że na nerwach i nosach wszystkich kibiców Interu. Z Santona będzie pociecha, fajnie że wrócił.
W pomocy było wesoło. Nie żartuję – było wesoło. Na tyle, na ile wesołe mogą być zniszczone i zaniedbane pajacyki z teatru marionetek występujące w objazdowym cyrku i zbierające brawa co piąty występ. Brozović zaczął obiecująco, a skończył średniawo. Hernanes zaczął średniawo, a skończył obiecująco. O tym, że Medel grał dobrze dowiedziałem się z posezonowych statystyk Serie A. Jasne, żaden ze mnie ekspert, ale tej jego niby dobrej gry na murawie nie widziałem zbyt często, więc muszę zaufać statystykom. Mateo Kovacić w zasadzie powtórzył poprzedni sezon w schemacie: zrób nadzieje na to, że będzie to Twój sezon, zdupcz rozgrywki, zagraj świetnie na sam koniec sezonu i znów rozbudź nadzieje. Ale poczekajmy, naprawdę gość ma potencjał i osobiście wierzę, że za jakiś czas będzie rozkładał szachy po szachownicy. Oby to była czarno-niebieska szachownica. Guarina też lubię. Za zaangażowanie i za serce wkładane w grę. Gdybyście kazali mu przez godzinę bezsensownie kopać nogą w drzewo, bo to by uszczęśliwiło kibiców, to on by faktycznie to drzewo przez godzinę kopał. Czasem by w nie nie trafił, wiadomo. Ale taki to już gość: trochę nonszalancki i niedbały, ale jednak bardzo oddany. A Statystyki wbrew pozorom są za, a nie przeciwko niemu. Dałbym mu następną szansę. Bez gwarancji wyjściowego składu, ale dałbym mu szansę.
Przepraszam wszystkich zawiedzionych, ale na Zdravko Kuzmanoviciu nie będę się wyżywał, bo wbrew trendom panującym w komentarzach nie grał w tym sezonie źle. Grał poprawnie. Bez fajerwerków, ale też bez petardy wystrzelonej we własnej dłoni. To samo Joel Obi. Bramka w derbach z Milanem przyniosła całkiem sporo radości, prawda? W obecnym Interze przyjmuję tę stabilną średniość jako wystarczającą, by chociaż z naszych zawodników nie drwić.
O napastnikach też niewiele można napisać odkrywczego. Fajnie, że zadebiutował Puscas, fajnie że zadebiutował Bonazzoli. Wbrew pozorom fajnie też, że zadebiutował u nas Osvaldo – przynajmniej przekonaliśmy się, że jednak nie każdego żal, a za głupotę zwykle trzeba zapłacić. Icardi to jedyny gracz w tym sezonie, któremu mógłbym szczerze pogratulować. Jasne, mógł zdobyć zdecydowanie więcej bramek. Ale pamiętajcie ile ma lat i jaka kariera cały czas przed nim. Vieri też nie był wirtuozem dryblingu, ale nie z tego był rozliczany. A z tego za co był rozliczany wywiązywał się wzorowo. Icardi resztę graczy Interu wciągnął w tym sezonie jak niezłej klasy odkurzacz i cieszę się, że przedłużył z Interem swój kontrakt. Jeśli któraś ze stron tego nie spieprzy, to będziemy mieli rewelacyjnego napastnika na lata. Shaqiri jeszcze się nie u nas nie odnalazł, ale myślę że każdy wie, że potrzebujemy wariata z dobrym dryblingiem, a Xherdan tę lukę prędzej czy później wypełni. Ale jako skrzydłowy, nie trequartista.
Zostali trenerzy. Bardzo lubię Mazzarriego i uważam, że mimo wszystkich wad nie do końca ta dupiata postawa zespołu była jego winą. Lubię też Manciniego i cieszę się, że wrócił. Ale pamiętajcie, że na pierwsze zwolnienie Manciniego z Interu większość z nas – łącznie ze mną – zareagowała wręcz entuzjastycznie. Szczególnie że wymieniało się nazwisko Mourinho jako potencjalnego następcy. Pamiętacie po którym meczu Mancini został zwolniony? Przypominacie sobie przebieg tego meczu? Roberto Mancini to w tym momencie opcja dla Interu najlepsza. Ale proszę: zastanówcie się chociaż przez chwilę nad tym, czy Mazzari zasłużył na aż tak ogromną lawinę krytyki, a Mancini na aż tak monumentalny pomnik zaufania. W każdym razie wspieram naszego obecnego trenera tak mocno, jak tylko mogę – w końcu zależy nam na tym samym, czyli na sukcesach Interu.
A teraz drugi wymóg konkursu, czyli prognoza na nadchodzący sezon. Zanim ją przeczytacie mam jedną prośbę. Pomyślcie teraz przez chwilę o kibicach słabych klubów. O kibicach zespołów, dla których sukcesem jest miejsce w pierwszej połowie ligowej tabeli. Dla których sukcesem pokazywanym z ogromną dumą w klubowej gablocie jest Pucharu Włoch, który kibice Interu uważają za puchar drugiej kategorii. Dla których zwycięstwem jest utrzymanie się w pierwszej lidze, albo niespadnięcie z ligi drugiej. Widzicie różnicę między naszą, a ich sytuacją?
Mamy zaszczyt i – wbrew pozorom – zupełnie niepodważalną przyjemność kibicowania jednemu z najbardziej legendarnych klubów w historii piłki nożnej. Jak bardzo kibice Empoli, Bari, czy Bolonii muszą zazdrościć nam naszego położenia i naszej sytuacji? A czym różnią się od nas? Niczym. Kochają swój klub tak bardzo, jak my kochamy Inter. Z tą różnicą, że my wciąż mamy perspektywy powrotu na szczyt. Szczyt, którego oni być może nigdy nie zobaczą. Nasz powrót na piłkarski grzbiet jest tylko kwestią czasu, historia temu dość dobitnie dowodzi. Ja na ten powrót poczekam, bo wiem jak cudownie smakuje. Zacząłem kibicować Interowi, kiedy byłem w podstawówce. Dziś mam 28 lat. Liga Mistrzów i cała Tripletta w 2010 roku to nagroda za lata wierności, która smakowała jak najwyższej jakości Chianti. Albo chociaż jak wódka W każdym razie wspaniale.
Więc teraz moja prognoza na przyszły sezon. Będziemy wszyscy cholernie kibicować Interowi, niezależnie od tego, czy się obudzi i zacznie w końcu grać, czy dalej będzie ochoczo oddawał punkty wszystkim outsiderom, którzy uznają, że mają szansę coś z nami ugrać (to grono stale rośnie, w chwili w której to piszę coraz śmielej zaczynają pojawiać się takie deklaracje w klubach Serie C). Nie wiem jak będziemy grali. Ja nie wiem, wy nie wiecie, Eric Thorir nie wie. Może nawet Roberto Mancini nie wie. Tyle samo wiemy o transferach. Ale – użyjmy tego niecenzuralnego sformułowania, żeby podkreślić wagę sytuacji – czy do kurwy nędzy komukolwiek przyjdzie do głowy, żeby przestać kibicować Interowi, nawet jeśli spieprzą przyszły sezon? Jeśli tak, to od razu przemalujcie serce na inny kolor. Inaczej to zwyczajnie nie ma sensu. We Włoszech aktualnie to Juventus jest w formie, polecam wszystkim chcącym zminimalizować ryzyko braku jakiegokolwiek sukcesu do minimum. I nie myślcie, że nie zależy mi na sukcesach naszych. Zależy. Ogromnie. Ale jestem realistą – musimy jeszcze chwilę na te sukcesy poczekać.
Pamiętajmy, że jesteśmy kibicami Interu. Znosiliśmy przez całe lata porażki, wyśmiewania i upokorzenia przez kibiców innych klubów. A jednak wciąż jesteśmy kibicami Interu. Znosiliśmy przez kilka ostatnich sezonów obietnice lepszych czasów, które okazały się być zupełnie bez pokrycia. A jednak wciąż jesteśmy kibicami Interu. Znosiliśmy przechwałki kibiców Barcelony przed meczami w 2010 roku. Nie wierzyliśmy w zwycięstwo, a jednak wciąż pozostaliśmy kibicami Interu. Po awansie byliśmy jeszcze większymi kibicami Interu, niż byliśmy dotychczas. Nie zatraćmy nigdy tej dumy, która wtedy nam towarzyszyła. Bądźmy dumnymi Interistami za każdym razem, kiedy przeciwnik wpakuje nam bramkę i dumnymi jeszcze bardziej, kiedy to my wpakujemy bramkę przeciwnikowi. Jeszcze dużo wzlotów i upadków przed nami. Bo jesteśmy kibicami Interu.
Jeśli w przyszłym sezonie Inter się nie odbuduje, to sytuacja taka będzie miała jedną, ale za to ogromną zaletę: zweryfikuje wielu z nas. Bo – zakładając kolejny przegrany sezon - prawdziwi Interiści pozostaną Interistami bez względu na grę i miejsce w tabeli zajęte na końcu rozgrywek. A Interiści udawani po następnym sezonie zwyczajnie nas opuszczą.
Też fajnie, bo prowadzi to do prostego wniosku: zostaną tylko prawdziwi zakochańcy w Interze. Będzie mniej głupot wypisywanych w komentarzach pod newsami. Chyba, że Inter osiągnie jakiś sukces, czego sobie i nam wszystkim życzę.
Zaufajcie mi – warto poczekać.
scozzi [rivero]
Komentarze (6)
takie zdanie mi się przypomniało: "nie wiem co jest kluczem do sukcesu, ale kluczem do klęski jest chcieć zadowolić wszystkich" dlatego i za pochwały i za krytykę dziękuję i doceniam; pozdr
JESTEŚMY KIBICAMI INTERU !