Lubię wracać tam, gdzie byłem już. Pod ten balkon pełen pnących róż. Na uliczki te, znajome tak. Nie sposób nie zgodzić się ze Zbigniewem Wodeckim, że fajnie wraca się w miejsca, w których spędzało się wspaniałe chwile. Szczególnie odczuwa się to, gdy powrót wiąże się z czymś przyjemnym. To tak, jakby człowiek wyjechał ze swojej mieściny i po kilku latach wrócił w swoje strony, do rodziny, znajomych, ulubionych miejsc. Jednakże żeby było do czego wracać, trzeba spojrzeć w przeszłość, a ona nie zawsze jest kolorowa.
Sześć lat, ponad sto zdobytych goli, opaska kapitańska, tytuł capocannoniere - brzmi dobrze, prawda? Kto czasami nie wspomina jego hattricka w derbach Mediolanu? Ja zaś mam w pamięci jego gola i świetną asystę, które przyczyniły się do zwycięstwa z Juventusem. Zwycięstwa, które było jednym z zaledwie czterech odniesionych za kadencji Franka de Boera na boiskach Serie A. Patrząc tylko przez pryzmat boiska, powrót Mauro Icardiego możnaby uważać za bardzo dobry ruch. Tym bardziej, że liczby w Galatasaray również ma imponujące. Łączy on w sobie kilka ważnych cech dla napastników jak siła, gra głową, ustawienie w polu karnym. Piłka często go szuka, a on sam bez większego problemu wykorzystuje nadarzające się okazje. W czasach gdy Inter mógł tylko spoglądać na pretendentów do Scudetto, to właśnie Mauro był zawodnikiem, który wyróżniał się w naszej drużynie. Co by nie mówić, w swoim prime był jednym z najlepszych napastników świata. Wykręcał takie liczby, że na spokojnie mógł zostać legendą naszego klubu. Mógł, ale na własne życzenie nią nie został. Nic dziwnego, skoro jego pozaboiskowe zachowanie można porównać do osiedlowego "Sebixa", którym kieruje "Karyna". Pamiętacie jak po "standardowej" porażce z Sassuolo chciał sprowadzić 100 kryminalistów z Argentyny w odwecie za konflikt z ultrasami Interu? Nieprzemyślane, czasami po prostu głupie zachowania były u Maurito na porządku dziennym. Nie pomagało również to, że jego żona była zarazem menadżerką. Jestem jeszcze bardziej rozczarowany jego postawą, ponieważ przychodził do Interu w czasach, w których po boisku biegali bardzo zasłużeni, wręcz nieskazitelni Argentyńczycy jak Zanetti, Samuel, Milito czy Cambiasso. Żadnego złego słowa w kierunku tych Panów posłać nie można. Niestety Mauro nie wziął od nich lekcji savoir-vivre i wraz ze swoją małżonką tworzą duet wybuchowy, co w ogóle mi nie pasuje do ekipy Simone Inzaghiego.
Nie ma się co oszukiwać, ale Inter potrzebuje napastnika. Lautaro i Thuram nie wydolą na pełnych obrotach w każdym meczu, a poczucie poważnej konkurencji może wpłynąć tylko pozytywnie na ich formę. Alexis i Arnautovic to niestety nie są zawodnicy na tak wielki klub, nawet jako zawodnicy rezerwowi. Nic nie wnoszą do gry, a odnoszę wrażenie, że są wręcz hamulcowymi. Sportowo Mauro Icardi wciąga ich nosem i to jedną dziurką. Tutaj moje wewnętrzne "ja" zostaje trochę zaburzone. Z jednej strony liczby bronią Icardiego i jest on gwarantem bramek. Chciałbym, aby nasz podstawowy duet uzupełniany był przez bramkostrzelnego napastnika. Z drugiej strony jest on zbyt kontrowersyjną osobą i jego obecność w zespole mogłaby zaburzyć harmonię jaka panuje w drużynie. Również media częściej szukałyby czy nawet wymyślały różne aferki, byleby tylko zapewnić odpowiednią ilość kliknięć.
Na dzień dzisiejszy Inter moim zdaniem wygrywa nawet nie dlatego, że ma świetnych zawodników. Wygrywa, bo drużyna jest po prostu DRUŻYNĄ. Zachowanie na boisku i poza nim, chemia pomiędzy zawodnikami. Cieszynki po bramkach to nie zwykłe celebracje, jest to szczera radość kolegów z zespołu. W wielu wypowiedziach piłkarze podkreślają ogromną rolę świetnej atmosfery wewnątrz klubu, nie tylko na boisku. Atmosfera to jest klucz do sukcesu. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - te słowa znane z powieści Aleksandra Dumasa idealnie obrazują klimat jaki panuje w ekipie Nerazzurri. Obawiam się, że przy ewentualnym powrocie Icardiego pojawi się kwas, który mógłby nie zostać strawiony. Piłka nożna to nie suche statystyki, więc jedyny argument w postaci skuteczności Maurito kompletnie mnie nie przekonuje. Będąc dzisiaj Marottą, jeśli odebrałbym telefon od Icardiego z zapytaniem o możliwość powrotu, odpowiedziałbym NARA - i to nie w kontekście nazwiska małżonki...
Komentarze (29)
Ogólnie książkowy przykład dla młodych jak nie prowadzić swojej kariery
ja pamiętam tylko jego fochy przed odejściem. W lidze tureckiej nawet Dzeko ma lepsze statystyki w wieku 38 lat. Icardi nam kompletnie nie potrzebny.
Zdecydowanie wolał bym Muriela czy Simeone.
Fenerbahce gra bardzo ofensywną piłkę, podczas gdy Galatasaray gra w takim 'juventusowym' stylu.
Gole Dżeko stanoiwą 28% tego, co ustrzeliła jego drużyna, natomiast gole Icardiego, to 35% tego co nastrzelał jego zespół. Do tego Icardi ma 5 asyst, a Bośniak tylko 2.
Ogólnie, to tych powrotów zawodników ZNACZĄCYCH, którzy odchodzili z Interu definitywnie, a potem wracali, to w my w ostatnich nie wiem, 25 latach zbyt wiele po prostu nie mieliśmy, więc ciężko tu o wnioski.
Piszę o zawodnikach znaczących, bo jeżeli ktoś odchodził jako zawodnik pełniący marginalną rolę, jak np. taki Andreolli, a potem wracał żeby dalej pełnić marginalną rolę, to ciężko na takiej podstawie wysnuwać wnioski o nieudanych powrotach.
Właściwie takim jedynym nieudanym powrotem są tylko Alexis i Arnautovic.
Lukaku, to już inna historia, bo ciśnienie wśród fanów na jego wykup było, więc nie da się powiedzieć, że jego powrót był nieudany. Zaważyły kwestie pozaboiskowe.
Ogólnie nic nie przemawia za takim powrotem.
1. Udawanie kontuzji i wymuszanie transferu do Juve.
2. Bramki w Turcji nie znaczą tak dużo jak się wydaje. Dżeko też tam jest gwiazdą ligi a u nas strzelał raz na miesiąc.
3. Powroty nam nie wychodzą. Powracający Lukaku czy Sanchez, to jednak klops.
4. W drużynie dalej są zawodnicy, którzy grali wtedy w Interze, więc można obstawiać że miałoby to zły wpływ na team spirit.
Także zamknijmy ten temat i nie wracajmy już do niego więcej.
Nie zostanie zaakceptowany przez kibiców i się nie dziwię.
Za dużo pajacował w przeszłości by mógł teraz zyskać akceptację klubu.
Gdy Icardi był w Interze jedynym schematem były ciągłe wrzutki w pole karne. Było to też po części winą Icardiego, który nie brał udziału w grze, ale on też nie ma umiejętności do gry kombinacyjnej.
Jego jedyny plusy to instynkt, odnalezienie się polu karnym i wykończenie.
Poza tym? Zbyt słaby fizycznie, żeby grać na ścianę, brak dryblingu, przeciętna szybkość, przeciętna technika, słaba gra bez piłki w ataku pozycyjnym, lepiej odnajdywal się w polu karnym.
Wątpię też, że Inzaghi byłby zainteresowany tego typu piłkarzem.