Dyrektor Corriere dello Sport Ivan Zazzaroni po raz kolejny w swoim artykule powrócił do swoich wypowiedzi na temat Marotty w ostatnim programie Pressing.
Giuseppe Marotta, menadżer Interu obecnie tak mówił w zeszły poniedziałek w siedzibie Football League: „Jesteśmy zając i musimy unikać strzałów... Daleki jestem od myślenia, że Inter jest uwarunkowany faworyzowaniem, odsyłam te wypowiedzi do nadawcy. Zostałem wskazany – przez uzależnionego przez Marottę, dziennikarza o więcej niż podejrzliwej wrażliwości – jako nadawcę oskarżeń, które w ostatnim odcinku „Pressingu” nigdy nie padły, postanowiłem się pobawić.
Właśnie dzięki swojemu długiemu i przytłaczającemu doświadczeniu w Juventusie, Marotta dobrze wie, jak unikać strzałów. Zanim jednak ogłosi się celem, powinien wysłuchać tum tum Perazziego: kto bierze komplement za insynuację, ma słomiany ogon, chce wyciągnąć ręce do przodu. Albo prościej, ma po prostu okropnych informatorów.
Na Pressingu wyjaśniłem bez przebierania w słowach, że jako menadżer Marotta daje każdemu 10 do 0 i jest to czysta i prosta prawda: jest człowiekiem powiązań instytucjonalnych, oraz politycznych, jest obecny w Radzie Federalnej ( jedyny nieprezes klubu wśród zawodowców) i często odgrywa decydującą rolę w lidze. A potem jak nikt inny zarządza relacjami (telefonicznym) z mediami, warunkując je swoją legendarną życzliwością, a czasem kilkoma wskazówkami. Ci, którzy znali go dobrze od trzydziestu lat, tak jak ja, przez jakiś czas go unikali, ale tylko z powodu bardzo osobistej potrzeby intelektualnej autonomii. Krótko mówiąc, Marotta wykonuje swoją pracę i robi to bardzo dobrze, to jego koledzy powinni uczyć się od niego: w ostatnich latach, gdy Moggi i Giraudo odeszli, Galliani, były absolutny numer jeden, przeniósł się do Brianzy, a Lotito i De Laurentiis ugruntował swoją pozycję.
A gdzie nie pojawia się Beppenostro, pojawiają się miłośnicy. Wczoraj, aby uderzyć Maurizio Molinariego, redaktora Repubblica, gazety Johna Elkanna, która jest bardzo krytyczna wobec VAR, dojrzały, oddany lekkomyślności kolega Interu (Guarro) pozwolił sobie na miły żart na mój temat, a następnie napisał prywatnie, potwierdzając jednak, że rywalizacja Inter-Juve staje się znów coraz bardziej gorąca, nawet jeśli role się odwróciły: śledztwo w Turynie w sprawie zysków kapitałowych i tym podobnych zrujnowało przebiegłe kierownictwo, gotowe na wszystko, podczas gdy nowonarodzony liderzy dopiero teraz zaczyna rozumieć dynamikę, czasy i metody walki o Scudetto poza boiskiem.
Tymczasem jedyne, czego brakuje frontowi Nerazzurrich, to skromny lament, który towarzyszy Pani od dziesięcioleci: „Przychylne sędziowanie – gruchał Cicisbei – szkodzi tylko naszemu wizerunkowi, nie chcemy pomocy, wiemy jak zwyciężyć samodzielnie”. Wyjaśniam, że nie można i nie należy tego uważać za wyjaśnienie, ponieważ nie miałem nic do wyjaśnienia.
Ostatecznie Marotta jest jak ten piłkarz, którego nienawidzisz jako przeciwnika, ale zawsze chciałbyś mieć w swojej drużynie. Nawet jeśli moja ulubiona drużyna, Bolonia, poradzi sobie bez nich, dopóki będą tam Sartori i Motta. Według Fabrizio Caramagna, księcia aforystów, nawet jeśli orła już nie ma, zając nadal czuje pazury w powietrzu.
Komentarze (4)